Rok 2020 zapewne przejdzie do historii Stanów Zjednoczonych jako rok rekordowo wysokiej epidemii koronawirusa oraz rok protestów przeciw brutalnemu zachowaniu się policji wobec demonstrantów. Po śmierci prezydenta Johna F. Kennedy’ego w 1963 r. wszyscy kolejni prezydenci brutalnie rozprawiali się z protestującymi Amerykanami. Podobnie postępuje obecny prezydent Donald Trump.
Przez całe Stany Zjednoczone przeszła ostatnio fala ostrych protestów połączonych z włamaniami do sklepów i urzędów. Iskrą zapalającą te protesty, było śmiertelne przyduszenie 25 maja br. Afroamerykanina George’a Floyda przez białego policjanta. Protestujący tłum zgromadził się również przed Białym Domem. Przerażony i tchórzliwy prezydent Trump dwukrotnie szukał schronienia w bunkrze Białego Domu. Skrytykował wprawdzie śmierć G. Floyda ale ostro potępił masowe protesty i towarzyszące im rabunki. Policja, która brutalnie rozprawiała się z protestującymi, tym razem dała również przykłady solidarności i poparcia z nimi. Trump groził użyciem wojska przeciw demonstrantom i apelował do gubernatorów, aby nie wahali się użyć gwardii stanowych do przywrócenia ładu i porządku. Nawet niektórzy przedstawiciele Pentagonu skrytykowali Trumpa za groźbę użycia wojska w celu stłumienia protestów. Kiedy prezydent pojawił się w Waszyngtonie przed kościołem z publicznie demonstrowaną w ręku Biblią, spotkał się z krytyką, że wykorzystuje religię do celów politycznych i za nazywanie protestujących Amerykanów „organizatorami krajowego terroryzmu”.
Walka o prawa człowieka i protesty przeciw nadużyciom władzy są częścią składową historii Stanów Zjednoczonych. W niniejszym artykule przedstawiam niektóre przykłady walki o prawa człowieka i protesty przeciw dyskryminacji rasowej począwszy od prezydentury Lyndona Johnsona (1963-1960).
Lyndon Johnson zasiadł na fotelu prezydenckim po zamordowaniu w 1963 r. prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Pięć dni po objęciu prezydentury 27 listopada 1963 r. Johnson zaapelował do Kongresu, aby uczcił pamięć zamordowanego prezydenta uchwaleniem ustawy o prawach obywatelskich.
Ustawa o prawach obywatelskich została uchwalona 10 lutego 1964 r. przez Izbę Reprezentantów i była największym osiągnięciem pierwszego roku prezydentury Johnsona, choć zainicjował ją jeszcze John F. Kennedy. W Senacie jednak napotkała silny opór przede wszystkim ze strony południowców i konserwatystów, którzy zorganizowali tzw. filibuster. Wygłaszali więc długie przemówienia, najczęściej bez żadnego związku z przedmiotem ustawy, po to tylko, by nie dopuścić do głosowania. Ten bojkot i blokowanie ustawy trwały do 10 czerwca. Ustawę ostatecznie uchwalił Kongres dopiero 2 lipca 1964 r.
W Stanach Zjednoczonych jest wiele ofiar użycia broni palnej. M.in. w czasie maratonu w Bostonie 14 kwietnia 2013 r., gdzie zginęły 3 osoby i ponad 260 zostało rannych, Obama przedłożył w Kongresie propozycje ograniczenia dostępu do broni. Ale zgodnie z przewidywaniami z kwietnia 2013 r. poniósł porażkę. Oskarżył o nią lobby zbrojeniowe i republikanów. W czasie prezydentury Obamy, co kilka tygodni w Stanach Zjednoczonych miała miejsce masowa strzelanina z wieloma ofiarami. Po każdej nich Obama wyrażał oburzenie, że Kongres nie zgadza się nawet na wprowadzenie obowiązkowego rejestru posiadających broń, co mogłoby przyczynić się do zredukowania liczby ofiar. Tak było m.in. po strzelaninie w Orlando na Florydzie w czerwcu 2016 r., w wyniku której zginęło 49 osób a 53 zostały ranne. Była to największa masakra w historii Stanów Zjednoczonych. Obama, który przybył na miejsce zbrodni zapowiedział, że podejmuje działania „przeciw tym, którzy nam zagrażają”.
Po każdej strzelaninie lobby zbrojeniowe domaga się szerszego dostępu do broni, co rzekomo na zwiększyć bezpieczeństwo obywateli. Szacuje się, że w prywatnym posiadaniu Amerykanów jest ok. 300 mln sztuk broni na 329 mln obywateli. W październiku 2015 r. Obama tak powiedział: „Jedna sztuka broni przypada w Ameryce mniej więcej na każdego mężczyznę, kobietę i dziecko. Jak w tej sytuacji można wysuwać argument, że więcej broni zapewni nam większe bezpieczeństwo.
Barack Obama miał przeciwników głównie w kręgach konserwatywnych Amerykanów. W środowiskach liberalnych zarzucano mu bierność, tchórzostwo i nawet pacyfizm. W rzeczywistości Obama krytykował te środowiska i te organizacje, które naruszały i gwałciły prawa i swobody obywatelskie.
Ostatnio w związku z zamieszkami w kraju w Stanach gwałtownie wzrosły zakupy prywatne bron palnej. Wątpliwe jednak aby przyczyniło się to do wzrostu poczucia bezpieczeństwa obywateli amerykańskich.