Światowa recesja oficjalnie minęła, a notowania największych spółek na giełdzie odbiły w górę. Co jednak z milionami zwolnionych pracowników i tysiącami małych firm w potrzasku zadłużenia? Co z niezliczonymi rodzinami przeżywającymi dramat bezrobocia? Czy już wszyscy o nich zapomnieli?
Demokracja, czyli równi i równiejsi
Milionowe zapomogi dla największych banków i koncernów motoryzacyjnych uratowały gospodarki Zachodu przed zapaścią finansową. Jednak pomoc dla gigantów i bezlitosne traktowanie najmniejszych firm mogą się wydawać wysoce niesprawiedliwe. W szczególności dlatego, że owa pomoc pochodzi w całości z kieszeni podatników i to za ich pieniądze ingeruje się w wolny rynek, by odebrać biedniejszym i dać bogatszym. Wszystko to wynika zaś z przekonania, że tylko ci najwięksi są w stanie realnie wpływać na stan gospodarczy kraju. I mimo, że interwencjonizm jest do pewnego stopnia jak najbardziej uzasadniony, nie można zapominać o problemach małych i średnich przedsiębiorstw, będących dzięki swej liczbie głównym pracodawcą na rynku.
Transport cierpi
Raport ryzyka branżowego Dun & Bradstreet przestrzega, iż do końca grudnia może upaść nawet 10% firm transportowych działających w kraju. Kryzys w tej branży jest o wiele silniejszy i dłuższy (zaczął się wcześniej) od innych gałęzi gospodarki i spowodowany jest powszechnym spadkiem zamówień. Obecnie niemal 40% przedsiębiorstw transportowych jest na skraju upadku. Konieczna redukcja zatrudnienia uderzyła głównie w kierowców, pilotów i pracowników fizycznych związanych z firmami transportowymi. Podobny los czeka również branże: budowlaną, logistyczną oraz obrotu nieruchomościami. Przyczyny? – Mało kto jest na tyle pewny swojego zarobku, by kontynuować planowane inwestycje lub modernizacje. W związku z obecnym zastojem na rynku, coraz więcej firm przestaje być wypłacalna i naturalną koleją rzeczy bankrutuje.
Kryzys prasowy
Znaczącą zapaść finansową odnotowała także większość czasopism i gazet – tak polonijnych, jak i krajowych. Niewielkie redakcje, znane z takich tytułów jak „Kurier Zachodni" z Australii lub „Echo Gmin" ze Śląska nie wytrzymały kryzysu i zmuszone były zakończyć swoją działalność. Duża część innych redakcji maksymalnie zredukowała personel bądź oczekuje tymczasowego zrzeknięcia się honorarium przez swoich współpracowników i dziennikarzy. Pozostali liczą na wsparcie tak zwanych „dziennikarzy obywatelskich" piszących amatorskie artykuły dla własnej satysfakcji. Z jednej strony ostatnia z tych możliwości pozwala na przetrwanie gorszych czasów. Z drugiej jednak jakość i wiarygodność tytułu ulega degradacji, co również prowadzi do powolnej śmierci gazety. Ze strony zawodowych dziennikarzy wygląda to jeszcze gorzej – skoro amatorzy pracują za darmo, ci pierwsi zmuszeni są do robienia tego samego bądź sprzedawania artykułów za niewielkie pieniądze.
Dodatkowy podatek na kursy językowe
Ustępstwa wobec jednej branży zawsze skutkują w wyższych podatkach dla innej gałęzi gospodarki. W ten sposób rząd postanowił obłożyć 22% podatkiem VAT działalność szkoleniową. Jak mówi wiceprezes zarządu Polskiej Izby Firm Szkoleniowych i dyrektor generalny British Centre Bożena Ziemniewicz: „podstawą takich planów jest prawo unijne, choć w rzeczywistości w poszczególnych krajach Unii zastosowano różne rozwiązania: na przykład w Wielkiej Brytanii w ogóle nie objęto szkoleń tym podatkiem". Na jaw wychodzi tu dyskryminacja podmiotów prywatnych (które będą musiały płacić VAT) oraz faworyzowanie podmiotów państwowych (zwolnionych z podatku). Jak dodaje przedstawicielka Centrum Języków Obcych „Professional" mgr Monika Kotwica: „Niełatwa sytuacja szkół językowych to wybór między obcięciem kosztów a podwyższeniem cen kursów. Na każdym z tych rozwiązań tracą i szkoły, i kursanci". W wyniku nałożenia VAT na zajęcia językowe w okresie kryzysu, możemy spodziewać się likwidacji co trzeciej szkoły językowej i utraty pracy przez rzeszę lektorów.
Zwykli zjadacze chleba
Upadające firmy i te, które „jedynie" ograniczają koszty poprzez masowe zwolnienia, wyrzucają setki tysięcy pracowników na bruk. Bez środków do życia, rodziny maksymalnie ograniczają swoje wydatki, rezygnując z dużej części zakupów. To z kolei wpędza następną grupę przedsiębiorców w poważne tarapaty finansowe i powoduje kolejne zwolnienia. Spirala kryzysu nieuchronnie postępuje i tylko silna interwencja ze strony władz jest ją w stanie zatrzymać. Co więc z tego, że oficjalnie (i według wielu przedwcześnie) ogłoszono koniec kryzysu, kiedy codziennie słychać rozpaczliwe słowa podobne do tych wypowiedzianych przez lekarkę z Bydgoszczy Teresę: „Po 25 latach pracy w pogotowiu ratunkowym zostałam z dnia na dzień wyrzucona. Po nocach śni mi się zdanie: 'Doktor M. do zwolnienia'. Praca była całym moim życiem. Teraz jestem nikim. Jak mam żyć? Jak funkcjonować?". Jedyna odpowiedź to głuche milczenie, mówiące dużo więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
[…] ludzi oraz małe i średnie przedsiębiorstwa (MSP), które, jako sektor wychodzący z kryzysu gospodarczego szybciej niż inne, mają do odegrania ważną rolę w przyspieszeniu naprawy […]