
Jak zostało już wcześniej wspomniane, Brytyjczycy są wciąż silnie przywiązani do tradycji i stratyfikacji społecznej[1]. Najstarszy na świecie system partyjny pozwolił na wyłonienie się dwóch potężnych ugrupowań[2]. Niezwykle istotną rolę na scenie politycznej odgrywa premier. To on dobiera ministrów do swojego gabinetu, sprawuje funkcję lidera większości w Izbie Gmin oraz jest przywódcą partii rządzącej. Z jego szerokich uprawnień wypływa też dodatkowe zadanie – jest on utożsamiany z całą polityką kraju i odgrywa rolę „twarzy” swojej partii[3]. Jak nietrudno się domyślić, osoba na tym stanowisku musi dobrze znać i praktykować zasady marketingu politycznego i tworzenia perswazyjnych przemówień. Odnośnie Irlandii, stanowisko prezydenta i system wielopartyjny nieco modyfikują układ sił na arenie politycznej, jednak styl uprawiania samej polityki pozostaje bliski temu w Londynie.
W ostatnich latach Wyspy Brytyjskie zwróciły na siebie uwagę całej Europy ze względu na bezprecedensową próbę stworzenia paneuropejskiej partii sceptycznej wobec dalszej integracji Unii. Pomysłodawcą tego śmiałego planu był wychowany w Londynie irlandzki biznesmen Declan Ganley. Jego wyjątkowa zdolność do robienia interesów przysporzyła mu niemałej fortuny. Podobnie jak politycy-biznesmeni z innych krajów: Donald Trump czy Janusz Palikot, Ganley poszedł ścieżką populizmu. Kluczem do osiągnięcia sławy i zjednania zwolenników w całej Unii Europejskiej okazało się referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. Ostry sprzeciw Ganley’a wobec zapisów tegoż dokumentu[4] został natychmiast dostrzeżony we wszystkich mediach na kontynencie. Olbrzymie nakłady finansowe na kampanię nie poszły wówczas na marne i biznesmen odniósł swój pierwszy sukces polityczny – zasłynął wtedy jako „człowiek, który pokonał traktat lizboński”[5].Aby nie zostać zmarginalizowanym na scenie politycznej, Ganley starał się za wszelką cenę zmienić swój wizerunek z radykalnego przeciwnika Unii na umiarkowanego reformatora. Nie unikał dziennikarzy i otwarcie mówił o swoim światopoglądzie, zaznaczając za każdym razem, że jego poglądy nie są w żadnym wypadku skrajne:
Tak wielu zginęło, by Europa była demokratyczna. Niech będę przeklęty, jeśli pozwolę wąskiej elicie w Brukseli zabrać prawo wyborcze naszym dzieciom. Francuzi, Holendrzy i Irlandczycy zagłosowali na »nie« i wszystkie nasze głosy zostały potraktowane z lekceważeniem. (…) To nie jest eurosceptyzm. To nie jest antyeuropejskie. Musimy po prostu poważnie zreformować Unię i sprawić by była demokratyczna i odpowiedzialna. (…) Jeśli mamy mieć konstytuję, powinna być ona czytelna i mieć nie więcej niż 25 stron (…) Jeśli ma być prezydent Unii – powinien zostać wyłoniony w wyborach bezpośrednich. Jeśli to brzmi eurosceptycznie lub radykalnie, to nie wiem gdzie ja żyję. Sądzę, ze to bardzo wyważone, rozsądne podejście. Myślę, że radykalni są ludzie, którzy mówią: »Źle zagłosowaliście. Głosujcie jeszcze raz«. Hugo Chavez robi dokładnie to samo w Wenezueli. Czy zmieniamy się w Wenezuelę? Gdzie my jesteśmy? (…) Libertas nie jest antyeuropejski. Ja nie jestem antyeuropejski i myślę, że nigdy nie będę. Wolę być wewnątrz systemu, w Unii Europejskiej[6].
W powyższym cytacie widać skuteczne wykorzystanie techniki obrazu wroga, przy jednoczesnym nieumiejętnym użyciu słowa nie – Ganley aż czterokrotnie podkreślił, że nie jest eurosceptykiem, przez co nieświadomie wywołał skutek wręcz odwrotny. Ostatecznie, w wyniku kolejnych katastrofalnych decyzji, będących następstwem znikomej wiedzy o polityce i marketingu, Declan Ganley zrezygnował ze swoich planów dotyczących Libertas i tym samym pogrzebał śmiałą próbę utworzenia partii paneuropejskiej.
Zapraszam też do przeczytania mojego poprzedniego artykułu nt. Declana Ganley'a i partii Libertas pt. "Declan Ganley – powrót populisty?" http://www.przegladdziennikarski.pl/jezyki-obce/eseje/declan-ganley-powrot-populisty/
Kup moją książkę pt. "Jak politycy nami manipulują":
– "Jak politycy nami manipulują? Cz. 1: Zakazane techniki"
– "Jak politycy nami manipulują? Cz. 2: Przemowy w praktyce"
[1] O czym mogą świadczyć chociażby: istnienie Izby Lordów bądź tytulatury szlacheckiej.
[2] Choć na miano trzeciej siły politycznej aspiruje partia Liberalnych Demokratów.
[3] Zob. też: W. Cwalina, Marketing polityczny: pragmatyzm i rytuał jako podstawy relacji politycy – obywatele, Lublin 2010, s. 12.
[4] D. J. Ganley, Europe’s Contitutional Treaty: A Threat to Democracy and How to Avoid It, Philadelphia 2003, s. 4.
[5] http://7dni.wordpress.com/2008/06/23/declan-ganley-czlowiek-ktory-pokonal-taraktat-lizbonski, 23.03.2011.
[6] http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=pl&v=Co6aP3kBxQw, 25.03.2011.
nazywanie Palikota w Polsce populistą jest manipulacją bazowaną na negatywnym wydźwięku tego słowa .
Jego wystąpienia przeciw przywilejom Krk w katolickiej Polsce naprawdę trudno uznać za populistyczne, albo happeningi np. ze sztucznym penisem.
Populizm – współcześnie tym terminem najczęściej określa się zachowanie polityczne polegające na głoszeniu tych poglądów, które są aktualnie najbardziej popularne w danej grupie społecznej,
Ładnie ukazujesz pewne mechanizmy. Dziękuję Ci za to. Nie owijasz w bawełnę. Będę częściej odwiedzał Twojego bloga, bo widzę, że jesteś jednym z tych, którzy nie oszukują. Pozdrawiam