12 października 1943 roku, 1 Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, stoczyła krwawą bitwę pod Lenino i w ten sposób rozpoczęła swój chlubny szlak bojowy, zakończony w Berlinie, w 1945 roku. Chociaż pierwsza bitwa polskich żołnierzy pod Lenino, nie zakończyła się jakimś spektakularnym sukcesem, to jednak jej zasięg propagandowy był znaczący, dla polskich komunistów skupionych w Związku Patriotów Polskich oraz grupy sfrustrowanych, przedwojennych polskich oficerów żądnych kariery wojskowej, na czele z ppłk. Zygmuntem Berlingiem (awansowanym przez Stalina na stopień generała majora) a także i dla samego Józefa Stalina.
Czy musiało dojść do bitwy, w sytuacji, gdy 1 DP nie zakończyła procesu szkolenia i nie była jeszcze gotowa. A jednak 1 września 1943 roku pomaszerowała na front, a pretekstem była czwarta rocznica napaści Niemiec na Polskę. (formowanie dywizji rozpoczęła się w maju, zaledwie 4 miesiące wcześniej) Wobec zbliżającego się spotkania „Wielkiej Trójki” w Teheranie, Stalin chciał mieć argumenty wobec Aliantów, w sprawie polskiej. Po wyjściu armii Andersa z terytorium ZSRR, chciał zdeprecjonować polski rząd w Londynie i pokazać, że istnieją polscy lewicowi politycy, skupieni w ZPP, dysponujący nawet poważną siłą zbrojną, która sprzymierzona z Armią Czerwoną, ramie w ramie walczy z Niemcami na froncie wschodnim. A najważniejszym było to , że zarówno działacze ZPP jak i wojsko było mu całkowicie uległe.
Oczywiście, że w Teheranie radziecki przywódca przedstawił bitwę pod Lenino jako zwycięską.
A jaka była prawda ? Należy przyznać, że z wojskowego punktu widzenia, żołnierze 1 DP nacierając z wielkim animuszem i poświęceniem, związali znaczne siły niemieckie przed swoim frontem i zadali im spore straty. Jednak początkowe powodzenie i wysiłek nie zostały powiązane ze współdziałaniem sąsiednich dywizji radzieckich,. W ogóle współdziałanie z dywizjami radzieckimi od początku były fatalne, gen Berling nie znał nawet zamiaru swojego przełożonego, dowódcy 33 Armii gen W. Gordowa (nieprzychylnie nastawionego do Polaków). Szwankowało także współdziałanie z artylerią (Rosjanie znacznie skrócili nawałę ogniową) i czołgami.
Po wycofaniu Polaków z walki 13 października, Niemcy odzyskali utracony teren. Dywizja poniosła także dotkliwe straty: poległo 510 żołnierzy, 625 zaginęło bez wieści, do niewoli trafiło 116, a rany i kontuzje odniosło 1776. (Stan etatowy 1 DP wynosił 11,5 tys. żołnierzy) Dowódca 33 Armii, któremu podporządkowano 1 DP, gen. Wasilij Gordow posądził polskich żołnierzy, że z tych 625 zaginionych, wielu zdezerterowało do Niemców. Prawdą było, że przed bitwą przeciwnik wykorzystując rozgłośnie elektroakustyczne apelował w języku polskim do żołnierzy dywizji, namawiając ich do przechodzenia na stronę niemiecką, obnażając przy tym przewrotną politykę Sowietów.
Stosunkowo duże straty spowodowały, że 1 DP utraciła zdolność bojową i została wycofana na tyły.
Tak zwane „ludowe” Wojsko Polskie, stoczyło wiele znaczących bitew i potyczek, jak chociażby na Wale Pomorskim, czy zdobycie Kołobrzegu, ale to właśnie rocznica bitwy pod Lenino stała się w PRL-u symbolem powstania nowego, „odrodzonego” Wojska Polskiego oraz polsko – radzieckiego braterstwa broni i była świętowana jako Dzień Wojska Polskiego. Ale zgodnie z prawdą historyczną, Kościuszkowcy w Sielcach nad Oką, w 1943 roku, obchodzili Święto Żołnierza 15 sierpnia, w rocznicę Cudu nad Wisłą. Tak miało być jeszcze przez 2 lata.
Byli żołnierze zawodowi służący w wojsku jeszcze przed 1990 rokiem wspominają dzień 12 października z pewną nostalgią. Nie chodzi tu bynajmniej o jakieś sprawy ideologiczne, prawie nikt nie tęskni za tamtym systemem, ale wracają wspomnienia o awansach, odznaczeniach, bankietach (nie były one dla wszystkich), ale przede wszystkim o młodości, która bezpowrotnie przeminęła.
Ale nie zważając na politykę, zachowajmy pamięć i szacunek dla tych żołnierzy, którzy być może „nie zdążyli do Andersa” i przelewali krew za wolną Polskę na froncie wschodnim.